Któregoś dnia moja kumpela Gosia rzuciła propozycję nie do odrzucenia: „Ty robisz ciasto, a my do Ciebie wpadamy na balkonówkę!”. Wprawdzie w pierwszej chwili nie dostrzegłam w tym pomyśle korzyści dla mnie, ale pomyślałam „dobra, niech stracę”*. ;) Niestety później było tylko gorzej. ;)
W tym roku zima była łaskawa dla wszystkich ciepłolubnych stworzeń. Mimo to pierwsze prawdziwie wiosenne dni cieszą równie mocno jak te po mrozach stulecia. Natura budzi się do życia, a ja – najwidoczniej przybrana siostra niedźwiedzi ;) – również powoli wybudzam się z zimowego snu. Wiosna w powietrzu, sercu i na talerzu. A gdzie jedzenie, tam i niezawodny koci degustator!
Znacie to? Siedzicie sobie spokojnie, a tu nagle dopada Was niepohamowana chęć na małe co nieco. Ostatnio mam tak coraz rzadziej, a jeśli się zdarza, to nie wystarcza mi zwykła tabliczka czekolady. To musi być coś bardziej wyszukanego – choć odrobinę. W ten właśnie sposób powstał szybki deser dla małych łasuchów w postaci czekoladowego musu.