Raczej nie byłam dziewczynką, która marzyła o zamku pełnym komnat, balowej sukni czy księciu w lśniącej zbroi. Zresztą do pewnego wieku chłopcy są dla nas niemal tak bliscy jak teściowe dla zięciów. ;) Jednak jak powszechnie wiadomo, tylko krowa nie zmienia zdania i ja – już jako kobieta – zaczęłam mieć podobne marzenia, tyle że dostosowane do naszych czasów. Zacznijmy od murowanego zamku. ;)
Valletta – najdalej wysunięta na południe europejska stolica jest niezwykle urokliwym maltańskim miasteczkiem. Jej powierzchnia wynosi zaledwie 0,8 km² (dla porównania powierzchnia Warszawy to 517 km²), a mimo to znajduje się tu aż 320 zabytków. Z tego też powodu stolica Malty została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO – w żadnym innym miejscu nie znajdziecie takiego zagęszczenia architektury pamiętającej czasy sprzed 400 lat.
Jakiś czas temu internet obiegła informacja o tym, że najbardziej znana atrakcja turystyczna Malty przestała istnieć. Most skalny Azure Window już na początku roku podczas burzy morskiej został częściowo uszkodzony, a całkowicie zawalił się po sztormie 8 marca. Wiem, że natura rządzi się swoimi prawami, ale przyznam szczerze, że mocno mnie zasmuciła ta informacja. Tym bardziej cieszę się, że miałam okazję zobaczyć Lazurowe Okno na własne oczy.