Duży wór listopadowych chmur, garść tanich biletów lotniczych, kilka dni urlopu, szczypta szaleństwa, 3 łyżki zdecydowania, sporo kilogramów doborowego towarzystwa – wszystko starannie mieszamy i tak oto z przepisu powstaje smaczna wycieczka. ;) Tym razem wybór padł na Lyon – miasto lwów, braci Lumière i kolebka kinematografii.
Francji długo nie było na mojej podróżniczej liście, dopiero kilka lat temu wpisałam na nią Prowansję oraz Paryż ze wzgórzem Montmartre i Luwrem. Nie ze względu na to, że miasto jest uważane za najbardziej romantyczne na świecie, ale z uwagi na moje umiłowanie sztuki oraz Vincenta van Gogha. Do Prowansji i Paryża jeszcze nie dotarłam, ale Lyon okazał się całkiem dobrym pomysłem na pierwszą wizytę we Francji.
Jak tanio dostać się z lotniska do centrum?
Na początek kilka praktycznych informacji na temat dojazdu z lotniska Lyon-Saint-Exupéry do centrum miasta. Jeszcze kilka lat temu można było dojechać autobusem miejskim, jednak przed ME w piłce nożnej został on zlikwidowany. Obecnie na tej trasie kursuje pociąg Rhone Express, który nie należy do najtańszych (bilet w dwie strony 27,80€, nieco taniej jest przy zakupie online). Jeśli jednak zależy nam na niskobudżetowej wycieczce, do miasta można dostać się inaczej. Po wyjściu z lotniska idziemy ok. 3,5 km w stronę Avenue de Satolas Green, gdzie znajduje się przystanek autobusowy. Można wybrać żwirową drogę wzdłuż torów albo iść poboczem (miejscami dość wąskim) wzdłuż głównej drogi Aéroport Lyon Saint-Exupéry. Autobusem nr 28 z przystanku Pusignan Gutenberg dojedziemy do Meyzieu Z.I. Tutaj przesiadamy się w tramwaj T3 i po ok. 25 minutach jesteśmy na dworcu Gare de Lyon-Part-Dieu. Bilet kupujemy u kierowcy i cała wycieczka kosztuje nas 2,20€. Ze względu na to, że musielibyśmy trochę czekać na autobus, postanowiliśmy lepiej spożytkować ten czas i przejść się do dalszego przystanku. Było warto, bo Pusignan okazało się całkiem ładną mieściną. :)
Powiew nowoczesności – dzielnica Confluence
Rozpoznanie miasta zaczęliśmy od nowoczesnej dzielnicy Confluence, która swoją nazwę wzięła od miejsca, gdzie Rodan i Saona zlewają się w jedną rzekę. Charakterystyczna dla tego miejsca jest futurystyczna architektura – z Muzeum des Confluences oraz Orange i Green Cubes na czele. Budynki mieszkalne również mają nowoczesne bryły, a w parze z ich awangardową formą idą też innowacyjne rozwiązania, dzięki którym Confluence jest uznawana za najbardziej ekologiczną dzielnicę Lyonu. Niewątpliwie jest to ciekawa część miasta i warto tam dotrzeć, niemniej jednak moje serce szybciej bije w otoczeniu starych, kolorowych kamienic i wąskich uliczek. ;)
Vieux Lyon i wzgórze Fourvière
U podnóża wzgórza Fourvière znajduje się stare miasto, czyli wszystko to, co lubię najbardziej. Nadgryzione zębem czasu kamienice, liczne schody i kręte uliczki, w których warto się zgubić. W Lyonie ciekawe są także traboules, czyli sekretne przejścia we wnętrzach kamienic. Traboules powstały, aby szybciej się przemieszczać – w IV wieku chodziło o łatwy dostęp do rzeki, w XIX wieku producenci jedwabiu przenosili go ze swoich warsztatów w dzielnicy Croix-Rousse do handlarzy u podnóża wzgórza, a w czasie II wojny światowej przemieszczali się nimi członkowie tajnych organizacji i ruchu oporu. Podobno w mieście jest ponad 400 takich przejść, jednak zaledwie około 40 jest ogólnodostępnych.
Na wzgórze Fourvière można się dostać specjalnym tramwajem Feniculaire de Lyon, ale ja zdecydowanie wolę wspinaczkę po licznych schodach. Na szczycie wzgórza znajduje się Théâtres Romains de Fourvière, czyli ruiny rzymskiego amfiteatru oraz rzymski odeon, gdzie lubili spędzać czas twórcy miasta.
Po przejściu kilku kroków natrafiamy na wybudowaną pod koniec XIX wieku, imponującą architektonicznie Bazylikę Notre-Dame de Fourvière. Ciekawostką są dwa polskie akcenty: przed świątynią stoi pomnik Jana Pawła II, a w środku znajduje się replika obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Ze wzgórza roztacza się piękna panorama Lyonu, a przy bezchmurnej pogodzie można nawet zobaczyć Alpy.
Bogata dzielnica Presqu’ile
Między rzekami Rodan i Saona położona jest dzielnica Presqu’ile z licznymi butikami, ale także zabytkami, takimi jak budynek opery, ratusz czy muzeum sztuk pięknych. W jej centrum znajduje się Plac Terreaux, na którym stała kiedyś szubienica, dziś w tym miejscu znajduje się piękna fontanna Bartholdy’ego. Przedstawia ona Francję na rydwanie powożonym przez 4 konie, które podobno symbolizują największe rzeki kraju. Z nozdrzy rumaków wydobywa się para, co powoduje, że statyczny monument nabiera dynamizmu i jeszcze większego realizmu.
Parc de la Tête d’Or – największy park we Francji
W całym Lyonie nie brakuje parków, jednak jeden z nich zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych. Mowa o Parc de la Tête d’Or, czyli największym parku miejskim we Francji, rozciągającym się na powierzchni 117 hektarów. Oprócz ogromnych rozmiarów wrażenie robi także to, co zobaczymy w środku. A znaleźć tu można wszystko – ogród botaniczny, duże jezioro z wyspą na środku, zoo, a nawet welodrom. Najbardziej zdumiewa to, że wstęp do parku jest darmowy.
Wzgórze jedwabiu, czyli dzielnica Croix-Rousse
Croix-Rousse to położona na wzgórzu dzielnica, która dawniej słynęła z produkcji jedwabiu i stanowiła jeden z głównych ośrodków przemysłowych w regionie. To tutaj przy Boulevard des Canuts znajduje się największy mural w Europie, przedstawiający codzienne życie mieszkańców dzielnicy. Malunków ściennych w tej części miasta jest więcej, są to zarówno duże murale, jak i mniej efektowne graffiti. Stąd też można zobaczyć równie ładną panoramę miasta jak ta, która rozciąga się ze wzgórza Fourvière.
Lyon to tętniące życiem miasto o wielu obliczach. Nowoczesność przeplata się z tradycją i powstaje z tego całkiem udane połączenie. Nie będzie jednak zaskoczeniem, że mnie najbardziej urzekła starówka, widok na całe miasto ze wzgórz oraz malownicze położenie nad dwoma rzekami. W ciągu 3 dni uzbierało się prawie 80 km w nogach, co ma niewiele wspólnego z fizycznym wypoczynkiem, ale właśnie takie intensywne city breaki uwielbiam. No i od fizycznego odpoczynku znacznie ważniejszy jest reset psychiczny, który został osiągnięty. :)
Zapraszam na solidną porcję zdjęć. Bon Appettit!
No Comments